-
Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania - blondynka usłyszała głos
stewardessy. - Dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych i życzymy miłego
pobytu w Dortmundzie.
Cailin
powoli wysiadała z samolotu, wzrokiem ogarniając krajobraz dookoła. Do jej
nozdrzy dotarło świeże powietrze z charakterystycznym akcentem i już dokładnie
wiedziała gdzie jest.
To
tutaj wszystko się zaczęło.
Westchnęła
cicho, nie chcąc, by idący obok Christian zauważył u niej niepewność, tym
bardziej, że na strach i obawy przyjdzie jeszcze czas. Chwyciła go za rękę i
razem ruszyli w stronę lotniska, by odebrać walizki. Godzinę później, kiedy już
odebrali swoje bagaże i odbyli krótką podróż do hotelu, odpoczywali przy basenie
ciesząc się chwilą. Rzadko odpoczywali, w dodatku razem. Cailin po powrocie do
sylwetki sprzed ciąży powoli wracała do pracy, a Christian, jako architekt
wnętrz, dostawał co trochę nowe zlecenia, którym poświęcał bardzo dużo czasu i
siły. Bez wątpienia są to idealne powody, dla których można się oddalić od
siebie, ale obydwoje zdawali sobie sprawę z tego, że to ich tylko bardziej
przyciąga.
Brunetka
poczuła w kieszeni szlafroka wibracje. Z uśmiechem na twarzy odebrała
połączenie.
-
Cześć mamo - powiedziała z radością w głosie, odgarniając włosy z twarzy.
-
Witaj słońce, jak minęła podróż? - spytała rodzicielka, która na czas wyjazdów
Cailin, zawsze zostawała i rozpieszczała swoich wnuków.
-
Bardzo dobrze. Teraz odpoczywamy w hotelu. A u was jak? Chłopcy bardzo
rozrabiają?
-
Jak zwykle zachowują się jak aniołki - dziewczyna przewróciła oczami, w myślach
widząc, jak dwójka małych brzdąców demoluje dom. Odkąd Erik i Marco zaczęli
stawiać pierwsze kroki, poruszanie o dwóch kończynach bardzo im się spodobało.
Kopią wszystko, co napotkają na swojej drodze. - Dzwonię do ciebie, ponieważ
odzywała się do mnie Lea. Dostałaś wspaniałą kampanię, ale niestety córciu, nie
mogę powiedzieć ci nic więcej. Będziesz zachwycona!
-
Aż się boję - zaśmiała się modelka, sącząc drinka, którego przyniósł jej
Christian. - Kiedy się dowiem?
-
Szybciej niż myślisz - rzekła tajemniczo kobieta. - Muszę kończyć, bo zabieram
chłopców do parku. Pa, słoneczko.
-
Uważajcie na siebie. Miłej zabawy, buziaki! - zakończyła połączenie, przed sobą
mając swojego ukochanego.
-
Wystarczy telefonów, idziemy popływać - chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę
basenu.
Po
godzinie wypoczywania, zajadali się wspaniałymi krewetkami i omawiali plan dnia
jutrzejszego. Do Dortmundu przylecieli z trzydniowym wyprzedzeniem, więc na
leniuchowanie mieli jeszcze jeden dzień. Ślub Ann i Mario zbliżał się wielkimi
krokami. Zdawała sobie sprawę, że będzie to medialne wydarzenie roku w
Niemczech i bardzo zastanawiał ją fakt, czy ktoś ją rozpozna. Co prawda,
zmieniła kolor włosów na ciemny, zostawiając sobie jednak akcent blondu w
postaci sombre, ale jednego ukryć nie mogła - uśmiech pozostał jej ten sam i
nic, ani nikt tego nie zmieni.
Cailin
z samego rana chciała odwiedzić jedno bardzo ważne dla niej miejsce w
Dortmundzie, a zaraz potem udać się na jakieś małe zakupy. Ubolewała nad
faktem, że spędzi ten dzień samotnie, ale rozumiała, że szatyn musiał wyjechać
do stolicy Bawarii w sprawach służbowych i absolutnie nie próbowała tego
zmienić. Nie lubiła, gdy ktoś ją w jakikolwiek sposób ograniczał, więc
automatycznie sama tego nie robiła. Kochali się i to wszystko było tego warte.
***
Nazajutrz,
z błogiego snu wyrwał ją budzik. W pierwszej chwili miała ochotę rzucić nim w
kąt, jednak przypomniała sobie, że przecież nie potrafi żyć bez telefonu. Po
wstaniu z łóżka, brunetka zauważyła kartkę papieru. Od razu ją podniosła.
Miłego
dnia, Kochanie. Będę wieczorem.
Mimowolnie uśmiech
wtargnął na jej drobną twarz. Była cholerną szczęściarą, mając kogoś takiego
przy swoim boku.
Czym
prędzej się ubrała, zrobiła lekki makijaż i opuściła pokój hotelowy, wcześniej
zamawiając taksówkę. Zdecydowała, że śniadanie zje gdzieś w centrum Dortmundu,
w jednej ze swoich ulubionych kawiarni.
Na
szczęście nie musiała długo czekać i na miejsce docelowe dojechała wcześniej,
niż się spodziewała.
Przemierzając
miejscowy cmentarz miała oczy szeroko otwarte. Przeszła chyba każdą możliwą
alejką w poszukiwaniu grobu, który powinna odwiedzić już dawno. Miała wyrzuty
sumienia, że jeszcze nigdy nie przyjechała, by porozmawiać, wyżalić się. Cailin
myślała o Eriku bardzo, bardzo często. Z początku, gdy rana była jeszcze
świeża, nie chciała wierzyć, że go nie ma. Po prostu miała, ale i dalej ma
nadzieję, że młody chłopak do niej zadzwoni. Wypowie chociaż jedno, małe słowo.
W
końcu znalazła. Jej oczom ukazał się średniej wielkości marmurowy grobowiec,
który z całą pewnością często jest odwiedzany. Uwagę zwracają zapalone
żółto-czarne znicze, kwiaty, oraz zdjęcie Erika w koszulce jego drużyny.
Nie
wiedziała kiedy, po prostu zaczęła płakać. Straciła kompletnie poczucie czasu,
a okazało się, że mijała godzina za godziną.
Z
zamyślenia wyrwał ją dźwięk obcasów, uderzających o chodnik. W jej stronę
zmierzała kobieta o długich, jasnych włosach oraz nienagannej sylwetce. Russo
od razu wiedziała co się święci.
Gdy
owa piękna postać podeszła bliżej, obydwie mierzyły się chwilę wzrokiem. Żadna
nie mogła uwierzyć, jak bardzo zmieniła się druga. Kompletnie nie wiedziały co
powiedzieć.
-
Witaj w Dortmundzie - odezwała się pierwsza Ann Kathrin, odgarniając włosy za
uszy. - Kopę lat.
-
Rzeczywiście - mruknęła cicho brunetka, wymuszając uśmiech. - Nie powinnaś
przygotowywać się do ślubu?
-
Powinnam, ale nie wyobrażałam sobie, by tutaj nie przyjść przed ceremonią, a
jutro może nie być czasu. Jednak przyjaciele zawsze na pierwszym miejscu -
zaakcentowała ostatnie zdanie, a biedna Cailin marzyła tylko o powrocie do
Londynu. Musiała zmierzyć się ze wszystkimi, ale zdecydowanie najbardziej bała
się konfrontacji z samą sobą.
-
Rozumiem twoją urazę, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać. Spieszę się, Ann -
modelka otarła pojedynczą łzę i odeszła. Nie była jeszcze gotowa na
bezpośrednią konfrontację.
Z
nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu. Ann Kathrin opuściła swój
samochód, wcześniej parkując go pod okazałą posiadłością, która należała do
niej i jej przyszłego męża. Niemcy nie byli bardzo przesądni, więc szatynka nie
widziała problemu w spotkaniu się z Mario dzień przed ślubem. Wkroczyła do domu
pełnego gości z uśmiechem na ustach. Starała się ukryć stres przed jutrzejszą
ceremonią, ale również było jej głupio, że naskoczyła na Cailin. Brömmel miała
nadzieję, że przemieści się niezauważona do sypialni i po prostu uda się na
krótką przerwę, lecz jej ukochany od razu wyczuł, że coś jest nie tak.
-
Coś się stało? - spytał czule, zamykając za sobą drzwi.
-
To przez ślub - odpowiedziała wymijająco Ann, podchodząc bliżej okna. Mężczyzna
od razu był przy jej boku.
-
Oboje wiemy, że nie tylko o to chodzi - ujął jej drżące nadgarstki i
zaprowadził na dmuchany fotel, a następnie posadził ją na swoich kolanach. -
Ktoś Cię skrzywdził?
-
To raczej ja wszystkich krzywdzę, Mario. To ze mną jest jakiś problem. Byłam na
cmentarzu, spotkałam Cailin i od razu na nią naskoczyłam. Jest mi z tym tak
cholernie źle, sama nie wiem co...
-
Bardzo dobrze zrobiłaś - brutalnie wszedł jej w słowo.
-
Muszę ją przeprosić.
-
Zwariowałaś? - oburzył się piłkarz. - Przecież to ona powinna nas wszystkich
przeprosić, a w szczególności Marco. Zachowała się jak...
-
Proszę, nie wałkujmy cały czas tego tematu. Jutro nasz ślub i nie chce, żebyś w
tym samym dniu rozpoczął trzecią wojnę światową. Jeżeli Cailin i Marco będą
chcieli porozmawiać, to to zrobią, jasne?
-
Jak słońce - odpowiedział Mario, czule muskając usta swojej przyszłej żonie.
Mówił często, że jest jego głową. Dodaje mu sił, uspokaja, często wskazuje
właściwą drogę. Wiedział jednak, że w tym przypadku nie ma do końca racji. Przy
najbliższej sposobności będzie chciał się wszystkiego dowiedzieć, nie zważywszy
na konsekwencje.
_______________________________________________
Jeśli chcielibyście mnie lepiej poznać, to zapraszam na snapa: @olciakxv
Dodam wszystkich, napiszcie mi potem ze jesteście z opowiadania i jak się nazywacie 😊
Co do rozdziału, to przyznam się szczerze że nawet nie miałam siły go sprawdzić. Nauka ostatnio bierze górę nad wszystkim, aczkolwiek najgorsze za mną. Miłego tygodnia! Buziaki xoxo